Nieruchomości tańsze o 20 proc. – okazja do zarobku z czołgami w tle
Apartament za 100 tys. zł, który sam się spłaca i to w 5 lat? To możliwe. Wystarczy kupić mieszkanie w egipskim kurorcie, a pieniądze będą regularnie przelewane na nasze konto. Pod warunkiem, że deweloper nie ma żadnych korupcyjnych powiązań z władzą.
Po jednej stronie Egiptu demonstracje na Placu Tahrir, czołgi, wojsko i ucieczka prezydenta po wielotygodniowych starciach. Po drugiej – oaza spokoju. Raj dla nurków i dziesiątek tysięcy Polaków, którzy upatrzyli sobie egipskie kurorty za miejsce do urlopu.
– Zmiana prezydenta miała zagwarantować stabilizację w naszej gospodarce i ściągnąć utraconych po rewolucji turystów – przekonuje w rozmowie z Onetem Mahmud Saleh, urzędnik z departamentu nieruchomości i inwestycji z Sharm el-Sheik.
Thinkstock
Niestety, urzędujący od czerwca prezydent i jego kontrowersyjne decyzje, nie spodobały się mieszkańcom, którzy ponownie wyszli na ulice, odstraszając turystów i potencjalnych inwestorów. Przynajmniej część z nich.
– Egipt przetrwał gorsze sytuacje. Rynek nieruchomości oczywiście najbardziej ucierpi przez ostatnie zajścia, ale jak to zwykle bywa, po fali zastojów jest fala wzrostu sprzedaży – zapewnia Magdy Badr, deweloper Red Sea Interiors z Hurgady.
Tymczasem, w ostatnich miesiącach wartość nieruchomości spadła o ponad 20 proc., a kilkadziesiąt procent inwestycji zamarło, czekając na nowe źródło finansowania. Urzędnicy nie ukrywają, że liczą na pieniądze Polaków, którzy w szczycie sezonu stanowią ok. 40 proc. wszystkich turystów, a kupno mieszkań tylko pomoże nakręcić „urlopowy interes”.
Ci, których rządy satrapy sprzed kilku lat nie zniechęciły przekonują, że ich pieniądze są bezpieczne, a inwestycje w nieruchomość w kurorcie to żyła złota…
Dziurawa inwestycja
– Najbardziej polecane inwestycje dla Europejczyków to apartamenty w nowych kompleksach hotelowo-mieszkaniowych z zapleczem, basenami, dostępem do plaży, ochroną i opieką ze strony zarządcy osiedla – mówi Aneta Ankiewicz, polski przedstawiciel dewelopera z firmy egypt-riviera.pl
– Ze względu na rodzaj zabudowy oraz atrakcyjność lokalizacji, średnie ceny mieszkań w Sharm el-Sheikh są nieco wyższe niż w Hurghadzie. Na mieszkanie o powierzchni 50 m2 w Hurghadzie wydać trzeba około 140 tys. zł, natomiast apartament w Sharm el-Sheikh kupić można za mniej więcej 170 tys. zł. Spektrum wyboru jest bardzo szerokie, od kawalerek o powierzchni 40 m2, aż po luksusowe wille warte kilka milionów złotych. Kluczem jest lokalizacja – dodaje.
Ale marzenie o domu w popularnych, słonecznych egipskich kurortach można zrealizować już za 70 tys. zł. – Najtaniej kupuje się „dziurę w ziemi”. Wtedy cena za metr zaczyna się od 1300 zł. Wszystko zależy od miejsca, które wybierzemy. Choć teraz może pojawić się ryzyko, że budynek nigdy nie powstanie. Im ktoś bardziej podlegał rządom byłego prezydenta, tym teraz trudniej mu wybudować coś nowego. My mamy to nadzorować, żeby wszystko było zrobione z pozwoleniami i bez szkody dla inwestorów – mówi Saleh, wskazując setki niedokończonych budowli w kurorcie.
Finansowanie
Ze względu na trudności w pozyskaniu kredytu hipotecznego, deweloperzy w większości inwestycji mieszkaniowych oferują obcokrajowcom płatności w systemie ratalnym. Tak zwany „payment plan” pozwala podpisać umowę kupna-sprzedaży z wpłatą od 20 proc. wartości nieruchomości. Zwykle pozostała kwota rozłożona jest na raty na okres 2-3 lat. W wielu przypadkach zdarza się, że dostajemy klucze do swojego mieszkania i możemy z niego korzystać lub czerpać zyski z wynajmu zanim spłacimy raty.
– Jeśli decydujemy się na mieszkanie o wartość 170 tys. zł, wpłacamy 20 proc. wartości, czyli 51 tys. Wynajmując mieszkanie przez 12 miesięcy zarabiamy ok. 18 tys. zł. A więc nie trzeba inwestować całej kwoty, aby zacząć zarabiać – kontynuuje Ankiewicz.
Zawsze jest ale…
Cudzoziemcy mają pełne prawo do zakupu i posiadania nieruchomości w Egipcie. Obcokrajowiec, zgodnie z aktualnym prawem, może kupić na terenie Egiptu nie więcej niż dwie nieruchomości o łącznej powierzchni nieprzekraczającej 4 tys. m2.
– Takie prawo dotyczy miast położonych w afrykańskiej części Egiptu, czyli w miastach takich jak Hurghada, Marsa Alam czy El Gouna. Rejestracja zakupionej nieruchomości trwa od kilku miesięcy do roku – dodaje przedstawicielka firmy el-sharm.pl.
Gdy zdecydujemy się na zakup nieruchomości w azjatyckiej części Egiptu, na Półwyspie Synaj, musimy liczyć się z nabyciem nieruchomości na zasadzie odnawialnej dzierżawy wieczystej na okres 99 lat, która podlega dziedziczeniu.
– Formuła dzierżawy wieczystej jest o tyle bardziej korzystna, że pozwala na nabycie więcej niż dwóch nieruchomości, a także umożliwia sprzedaż ich w dowolnym terminie od daty zakupu, czyli krótszym niż 5 lat wymagane dla nieruchomości z opcją własności – dodaje.
Będąc już właścicielem mieszkania, możemy przekazać je w zarządzanie do lokalnego biura nieruchomości, które zajmie się wynajmem i opieką nad naszym domem.
Posiadacze nieruchomości w kompleksach hotelowo-mieszkaniowych, jeśli nie przebywają w swoim mieszkaniu, zwykle oddają je pod opiekę tzw. zarządów osiedla, które zajmują się wynajmem, ewentualnymi naprawami w naszym apartamencie, a także utrzymaniem osiedla, budynków, basenów czy ogrodu.
– Z wynajmu gwarantowanego, takiego przez agencję pośrednictwa, zyski wynoszą od 6 do 9 proc. wartości apartamentu rocznie – mówi Magdy Badr, przedstawiciel dewelopera.
Własne i nieciasne
Z takiej opcji skorzystał Andrzej Marzec, przedsiębiorca z Krakowa. Właściciel dobrze prosperującej drukarni, a od 4 lat właściciel dwóch mieszkań w Sharm el-Sheikh.
– Szukałem wśród moich osiągnięć i hobby czegoś, co mi sprawi frajdę i będzie opłacalne. Zupełnie „z głupa” wszedłem do biura nieruchomości w Sharmie podczas urlopu – mówi Marzec w rozmowie z Onetem.
Czytaj dalej na stronie 3: emerytura pod palmami …
Ciąg dalszy artykułu…
– Zainteresowałem się jednym z apartamentowców i zobaczyłem, że 100-metrowe mieszkanie ma kosztować 130 tys. zł. Były też tańsze, takie po 90 tys. ale w gorszej lokalizacji. Wynająłem prawnika. Po powrocie do Polski i przeanalizowaniu całej sytuacji zdecydowałem się kupić. Trzy miesiące papierowej babraniny i dostałem prawo do lokalu, który dopiero miał się budować. Było to ryzyko, ale warte podjęcia – dodaje.
Po roku, kompleks został oddany do użytku, a Andrzej Marzec przystąpił do działania. – Zgłosiłem się do agencji wynajmu nieruchomości współpracującej z hotelami. W szczycie sezonu biura podróży sprzedają więcej miejsc niż mają i turyści awaryjnie mieszkają w naszych mieszkaniach. Podpisałem kontrakt na trzy lata i nic innego mnie nie interesowało. Oni dbali o obłożenie miejsca, konserwację i porządek. Mi płacili określoną w umowie kwotę. Ważne, żeby lokal był na możliwie jak najwyższym poziomie, wtedy jest większa prowizja z biura. Mi pierwszy lokal zwrócił się po trzech latach – mówi inwestor z Krakowa.
Po trafnej inwestycji, zdecydował kupić drugie mieszkania od tego samego dewelopera, także dopiero na etapie budowy. Jednak tym razem zmienił strategię.
– Miałem już apartament z dwiema sypialniami i chciałem teraz kawalerkę. Zapłaciłem za nią 60 tys. zł. Też w Sharmie. Ale już nie chciałem iść do agencji, a wynajmować ją z wolnej ręki. Dzięki temu sam decyduję, kiedy i komu chce ją wynająć, a przy okazji mogę przyjeżdżać, kiedy mam gorsze dni i potrzebuję odpoczynku – kończy.
Druga inwestycja pana Andrzeja zwróciła się po roku.
Emerytura pod palmami
Większość Polaków, którzy zainwestowali w egipskie nieruchomości, zwykle traktuje mieszkanie jako wakacyjny dom i odwiedza Egipt raz lub kilka razy w roku. Dzięki możliwości pozostawienia mieszkania pod opieką zarządcy, mogą być spokojni o swoją własność i kontrolować, co się z nią dzieje poprzez kontakt z administratorem.
W tej sytuacji jest Paweł Macharski, 32-letni programista, który za namową swojego przyjaciela postanowił odłożone pieniądze wydać na mieszkanie w Sharm el-Sheikh. – Mam wolny zawód. Moi zleceniodawcy nie każą mi siedzieć w biurze, dzięki temu sam wybieram miejsce pracy – mówi Macharski.
Dwa lata temu kupił 52-metrowe mieszkanie w nowobudowanej części kurortu, tuż obok międzynarodowego lotniska. – Kosztowało ok. 120 tys. zł razem z opłatami manipulacyjnymi i łapówkami. Opłaty miesięczne to ok. 50 zł dla administratora za czyszczenie basenu, ogrodów i klatek schodowych. Nic więcej. Ja skupiam się tylko na pracy lub załatwianiu wypoczynku znajomym – dodaje pan Paweł, który w czasie sezonu turystycznego przebywa w Polsce, a egipskie mieszkanie wynajmuje wczasowiczom.
– Za dobę biorę 100-150 zł, zależy od obłożenia. Mam umowę spisaną w taki sposób, że każdy musi przywieźć sobie pościel. Po tygodniu czy dwóch, jak rodzina zwalnia pokój, wchodzi sprzątaczka na godzinę i oddaje kolejnym osobom czysty. Wszystko jest pod kontrolą administracji i nie ma się czego obawiać – dodaje.
W czasie jesienno-zimowym, kiedy sezon turystyczny zamiera, przeprowadza się na pół roku do Egiptu. – Moim zdaniem to przyszłościowa inwestycja, kilka kilometrów od mojego mieszkania za 7 lat ma powstać most łączący Egipt i Arabię Saudyjską. Wtedy na pewno Saudyjczycy masowo się zwalą do Sharmu i będą chcieli gdzieś mieszkać. Za rogiem mam lotnisko, do którego na nogach idzie się 15 minut. To też w pewnym sensie gwarantuje, że chętni się znajdują. No i mam już mieszkanie na emeryturę – mówi z satysfakcją.
Zamki na piasku
Jednak nie zawsze się udaje. Po zmianie władzy, lokalni biznesmeni, którzy byli powiązani z Hosnim Mubarakiem wylądowali w więzieniach i aresztach lub są ścigani przez służby nowego prezydenta, a tysiące inwestycji stoi w miejscu, razem z pieniędzmi od zagranicznych inwestorów.
– Naprawdę nie ma się czego obawiać. Z każdej strony kurortów są patrole i punkty kontrolne, a w najważniejszych miejscach wojsko monitoruje sytuację, by turysta i biznesmen nie poczuł się zagrożony. Jeśli chodzi o inwestycje, to pojawił się impas, bo każdy liczył na kredyty i łapówki. Teraz już się nie da, ale daliśmy preferencyjne oferty dla obcokrajowców. Mursi (obecny prezydent – przyp. red.)zagwarantował, że wszystkie budynki niedokończone ruszą wraz z napływem pieniędzy od międzynarodowych inwestorów – kończy Saleh, urzędnik z Sharm el-Sheikh.
Ale na placu Tahrir czołgi i kolejna próba obalenia prezydenta, wybranego zaledwie pół roku temu.
[źródło: onet.pl]